niedziela, 6 grudnia 2015

Nocny Kochanek/Night Mistress - Proxima, Warszawa, 4.12.2015

Właściwie nie powinno się pisać recenzji dokonań znajomych. Jak pochwalisz, to wiadomo - prywata. Zjechać - głupio, zaraz będzie kwas. Ale akurat piątkowy (4.12.2015) koncert Nocnego Kochanka to materiał w sam raz na notkę. Chociaż bardziej to impresja niż relacja.

Zainteresowani wiedzą, że Nocny Kochanek to odprysk "poważnego" Night Mistress. Klasyczny, maidenowo-judasowy heavy metal, ale zamiast:

I have been chosen
I can read between the lines of the scrolls
You’re gonna die by the hand of my God
I have been chosen so I can hear the inaudible calls
You’re gonna die by the hand of my God
The hand of my God  

(Night Mistess, Hand of God, 2014)
mamy:

Gdy porwałeś ją
I odeszłeś stąd
Zostało jedno pytanie
Schowam swoją stal
I nabrzmiały pal
Gdy tylko odpowiedź dostanę

Andżeju, jak ci na imię?
Andżeju, ło o o

(Nocny Kochanek, Andżeju, 2015)

Mój serdeczny kolega użył wobec twórczości NK określenia "rubaszne granie".  I coś w tym jest.  Nie da się ukryć, że pomyśl wywodzi się ze środowiska Z.K. Skurcz, a konkretnie Bartosza Walaszka, czyli połowy duetu Bracia Figo Fagot. Tak,  chodzi o to prześmiewcze disco polo, które faktycznie ZABAWNE było w piosence "Bożenka", a potem stało się przerażającym tworem, który obnażył prawdziwe potrzeby polskiej, aspirującej młodzieży, współczesnych psedo-studentów płatnych uczelni Wywożenia Gnoju, zapijających się do zarzygania na otrzęsinach i Juwenaliach w rytm łudząco podobny do znanego z przebojów, które celebrowali na cosobotnich dyskotekach w swoich rodzinnych wioskach gdzieś na Podlasiu. Co więcej, przy okazji dokonała się swoista fuzja światów, czego efektem jest nierzadki widok osobników powszechnie przypisywanych do subkultury "metalowej" (długie włosy, czarne koszulki "z zespołami") radośnie podrygujących do wiejskich bitów w wypełnionych po brzegi klubach. Przecież gdyby obnażyć te dźwięki (bo przecież nie "muzykę") z warstwy lirycznej, otrzymalibyśmy stuprocentowe, wysokooktanowe disco polo! Można posłuchać dla tak zwanych jaj raz, drugi na "jutubie" , ale iść, skakać, wszem i wobec mówić o wyrafinowanym pastiszu i jeszcze za to płacić? Przegięcie.

Małe wyjaśnienie:
nie zrozumcie mnie źle, teksty Braci Figo Fagot, podane w charakterystyczny, celowo "spedalony" sposób, bywają śmieszne i faktycznie życiowe (zależy jakie kto ma życie), ale dla mnie wszelakie promowanie disco polo, czy to dla jaj, czy serio, to zbrodnia na narodzie polskim, bo żadne inne dźwięki nie odbijają się w podobnie negatywny sposób na pracy mózgu. Oczywiście ABSOLUTNIE (to chcę podkreślić) nie czepiam się tego, że panowie Walaszek i Połać w ten sposób zarabiają naprawdę konkretne pieniądze. Znam realia rynku i kto wie, może sam kiedyś z nich skorzystam (a co - w końcu nie wszyscy mogą zostać gwiazdami TVNu).

Tym niemniej pomysł na rubaszne, zdystansowane disco polo chwycił i tak oto docieramy do pomysłu na Nocnego Kochanka. Na co dzień gramy heavy metal, więc uczyńmy go rubasznym i zdystansowanym, oczywiście nazywając "hewi metalem (pany!)". W końcu granie supportów przed Figo Fagot i ogólna sztama z Walaszkiem tylko głupiego by nie zainspirowały. Tym bardziej, że ten jegomość w wywiadach lubi być równie prześmiewczy jak na scenie, ale założę się, że z grania które go naprawdę kręci nie wykarmiłby kozy po rękawowej resekcji żołądka. Może podobnie pomyśleli panowie z Night Mistress? Zespół istnieje od 2009 roku, wydał dwie płyty, koncertuje, ma kontrakt - ale raczej jest to (póki co) działalność charytatywna. Bardziej zgaduję, niż wiem, bo wywiadu (też póki co;)) mi nie udzielili. 

Jednak już po ilości wyświetleń klipów na Youtube widać, że Nocny Kochanek to całkiem niezły pomysł. Dowiodła tego też frekwencja w Proximie. Co prawda był to połączony koncert 3 zespołów, ale po ilości koszulek z dumnym napisem "Hewi metal pany" stwierdzić można było, że większość widzów przybyła tam właśnie na Kochanka.  Nie ma się co dziwić, bo zespoły "przed" były poważne, a od 21:50 mieliśmy do czynienia z jajcarstwem. To, plus piątek ("piątunio") wieczór plus podpita publiczność gwarantuje dobrą zabawę. I taki też był ten koncert. Półtorej godziny czystej rozrywki przy rubasznych tekstach i klasycznym heavy metalu. Kulminacją był wakacyjny hicior, zatytułowany - a jakże by inaczej - Wakacyjny, z wokalnym (a przede wszystkim wizualnym) udziałem znanego z teledysku, lokalnego celebryty, Zdana. Facet o wyglądzie krasnoluda z Władcy Pierścieni (a po zdjęciu koszulki niezbyt urodziwej kobiety w zaawansowanej ciąży - Zdan, ale to z sympatii:))  - oczywiście dysponujący wrodzonym dystansem do siebie -  zebrał solidne oklaski i wrócił także na już klasycznie metalowy drugi bis w postaci Ace of Spades Motorhead (w ramach pierwszego bisu zespół przypomniał równie kultowy i poważny Fear of the dark). W trakcie koncertu zespół zaprezentował repertuar z wydanego we wrześniu krążka "Hewi Metal" oraz wspomniane covery plus, zdaje się, dwa utwory z repertuaru "właściwego" Night Mistress. Tu przyznam się do ignorancji, na którą pozwala tylko własny blog - przed koncertem znałem tylko wszechobecnego Andżeja i kultowy w niektórych kręgach Minerał Fiutta. Tym bardziej docenić należy talent zespołu, bo większość kawałków bawiła nawet bez uprzedniego ich poznania. Oczywiście na uprzywilejowanej pozycji byli fani, którzy znają te utwory na pamięć. W końcu móc na pełen głos zaśpiewać z Krzyśkiem Sokołowskim
Wybiła piąta, nie zatrzymasz mnie
Właśnie piątunio rozpoczyna się
Do poniedziałku nie będzie mnie
Właśnie piątunio rozpoczyna się, oł je!

 w piątkowy wieczór w Proximie to kwintesencja żywota co poniektórych, a szczególnie pewnej uroczej inaczej, damsko-męskiej, grupki ulokowanej w okolicach stanowiska dźwiękowca - pozdrawiam serdecznie i dziękuję z niemiłosierne fałszowanie i darcie ryja pomiędzy utworami! 

Wspomniana na wstępie niezręczność polega na tym, że nie da się o występie NK napisać źle, ale jednocześnie znam część składu prywatnie i zawodowo, więc prywata może być mi zarzucona. Ale....gdyby Kazon nie umiał grać na gitarze, to bym z nim nie zrobił już czterech Memoriałów Jona Lorda (przy okazji tego wieczoru pokazał swój talent wokalny w Ace of spades). A gdyby Krzysiek coś nie tak miał z wokalem, to nie upierałbym się, żeby w październiku tego roku na tej samej scenie śpiewał Speed Kinga (oraz Highway Star). Jeśli już o wokalu mowa, to frontman Kochanka/Mistress faktycznie jest jednym z najlepszych heavy-metalowych głosów w tym kraju. Tak dobrym, że inna kapela, z którą przez chwilę był związany, od wielu miesięcy nie może znaleźć jego następcy. 
Z drugiej jednak strony wątpliwości może budzić tekstowa powłoka tej odsłony zespołu. To już kwestia gustu. Płyta "Hewi metal" określana przez prasę i portale muzyczne jest jako dowód trzymania przez Night Mistress dystansu do siebie oraz posiadania przez muzyków specyficznego poczucia humoru. Nie wątpię, że tego typu humor musi płynąć w ich żyłach. Inaczej nie byliby tak autentyczni w tym, co robią. Na ile jednak jest to potrzeba artystyczna, a na ile przemyślana strategia? Sami muzycy twierdzą, że pomyśl narodził się niejako przy okazji działań Night Mistress i po prostu korzystają z szansy, jaką sami sobie dali -  są pierwszym "jajcarsko heavy-metalowym" zespołem w kraju. W końcu target beztroskiej twórczości,  chociaż muzycznie opartej na metalu, ale tekstowo będącej bliżej podwórka, jest o wiele szerszy, niż publiczność stricte metalowa. Mimo iż pozycja Night Mistess jest już względnie ugruntowana w metalowym światku, to śmiem zaryzykować twierdzenie, że to właśnie koncerty ich zdystansowanego alter ego przyciągają więcej słuchaczy. Imponuje już sama ilość odtworzeń klipów na Youtube - widać, że sprawa stała się mocno, żeby użyć języka marketingu,"wirusowa". Takie czasy - jak śpiewa James LaBrie w najnowszej piosence Dream Theater: "people just don't have time for music anymore". Lud chce igrzysk i nieskomplikowanej rozrywki, co potwierdzają coraz to smutniejsze badania dotyczące obcowania społeczeństwa z kulturą. Idealnie wpisali się w te potrzeby Bracia Figo Fagot, wpisuje się - choć ambitniej - Nocny Kochanek. Czy to kierunek właściwy? O tym możecie wypowiedzieć się w komentarzach:). Ja spędziłem miły wieczór, spotkałem kilku znajomych i po prostu dobrze się bawiłem przy tej muzyce. Mimo, że heavy metalu nie słucham na co dzień, to brzmienie NK miło połechtało zakurzone wspomnienia z rozdziewiczania uszu przez Iron Maiden. A teksty - no nie da się przynajmniej nie uśmiechnąć pod nosem.

Kilka zdjęć z koncertu autorstwa Magdy Gac















1 komentarz:

  1. Fajny wpis Łukaszu :)
    Co do meritum: 1) Nocny Kochanek z pewnością poszerzy skromniutką niszę metalową w Polsce. Ile rockowych bandów może poszczycić się taką klikalnością na YT na ich nowe przeboje?
    2) Były już zespoły jajcarskie, np. Acid Drinkers. Tyle, że był (jest?) to zespół z tekstami po angielsku.
    3) Co do stylóweczki: a czy teksty klasyków glamu, pudel metalu itp. są mniej żenujące, jakby pochylić się nad nimi?
    Kibicuję zatem chłopakom z całego serca. Najbardziej chciałbym, by nagrywali numery takie jak Hand of God, Madman, City of Stone, Escape, tyle, że z polskimi "poważnymi" tekstami. Ale może i na to przyjdzie czas. Przecież wiem, że intelektualnie podołaliby temu zadaniu :)

    OdpowiedzUsuń