wtorek, 25 października 2016

Wiesław Weiss - Tomek Beksiński. Portret Prawidziwy (wyd. Vesper, 2016)

Zawsze podziwiałem ludzi, którzy mają tak wysoce rozwinięty zmysł - nazwijmy to umownie  - PR-owy.  Oto dokładnie w momencie premiery filmu Ostatnia Rodzina ukazała się książkowa kontrpropozycja Wiesława Weissa. Dzieło liczące prawie 700 stron, z wieloma archiwalnymi fotografiami, dopracowane, dopieszczone i skończone idealnie na czas. Ale oczywiście wszyscy wiemy o co chodzi....
Już we wstępie dostajemy pięścią w twarz. Pięścią wymierzoną zarówno w autorów Ostatniej Rodziny jak i w Magdalenę Grzebałkowską, dziennikarkę odpowiedzialną za poprzednią książkę traktującą o familii Beksińskich, Portret Podwójny. Weiss wprost nazywa reżysera Jana P. Matuszyńskiego i scenarzystę Roberta Bolesto ludźmi podłymi i pełnymi pychy. Jego zdaniem przeinaczyli postać Tomka Beksińskiego dla własnych celów, a Dawid Ogrodnik (odtwórca głównej roli) jeszcze dodatkowo ją zmałpował. 

Tomek już za życia budził skrajne emocje. A przyszło mu żyć w czasach specyficznych, które - wbrew jego utyskiwaniu i marzeniach o egzystencji co najmniej 100 lat wcześniej - były bardzo mu sprzyjające. Czy wyobrażacie sobie taką postać teraz, w 2016 roku? Człowiek który żył muzyką, filmami, romantycznymi (niespełnionymi) miłościami dopiero teraz zaznałby prawdziwych katuszy. Bo przecież nawet nie rozwinąłby skrzydeł. Jego pierwsze publiczne wystąpienia w radiowęźle szkolnym, gdzie na długich przerwach prezentował dyskografię Genesis czy Yes nie miałyby dziś racji bytu. Wtedy - robiły na rówieśnikach kolosalne wrażenie. Dostęp do najnowszych rockowych płyt (uzyskany dzięki malarstwu ojca...) otwierał wszystkie drzwi o jakich marzył - najpierw radiowych, potem redakcji czasopism muzycznych. Teraz płyty, które przepisał w testamencie Trójce, leża nierozpakowane (od 1999) w jakimś podłym magazynku. Wtedy - ich winylowe odpowiedniki były na wagę złota. Raczkujący w latach 80. rynek video był dla człowieka dobrze znającego angielski prawdziwym rajem - bo wtedy ten język na nawet podstawowym poziomie znany był niewielu. Dlatego Tomek mógł zabłysnąć - na początku jako lektor i tłumacz na pokazach Bondów w instytucjach typu "dom kultury w Rzeszowie", a potem już tłumacząc dla oficjalnych dystrybutorów i Telewizji Polskiej (prehistoryczna nazwa Narodowej). A, jak wynika ze słów jego koleżanki-tłumaczki, nawet sposób tłumaczeń w dzisiejszych czasach różni się od tego z lat 80. i 90. i obecnie ciężko byłoby się Tomkowi w tym odnaleźć...Uznać więc można, że przy całym tym utyskiwaniu na rzeczywistość, los - przynajmniej w sporej części - potraktował go łaskawie. No i nie zapominajmy o mieszkaniu, które kupił mu ojciec - w głębokiej komunie takie rzeczy nie były dane szarakom.

W Portrecie Prawdziwym zabrakło bardziej krytycznego spojrzenia na postać Tomka. Takiego, jakie poczyniła w Portrecie Podwójnym (notabene, tytuł Weissa, oczywiście w sposób złośliwy, nawiązuje do tej pozycji) Grzebałkowska. Gdy zanurzymy się głębiej w świat Beksińskiego juniora, bez trudu zauważymy, że był to człowiek o wielu twarzach. Owszem, robienie z niego pozbawionego przyjaciół odludka jest mocno krzywdzące, bo liczba osób zachwalających na kartach Prawdziwego Portretu jego przyjaźń, sympatie i ciepło, jest naprawdę spora (a wypowiadają się m.in Anja Orthodox, Wojtek Szadkowski, dziennikarze Trójki, Teraz Rocka, lektorzy, a także bliscy spoza branży muzyczno-telewizyjnej), jednak zarówno książka Grzebałkowskiej jak i dostępne na Youtube występy z WC Kwadransu oraz Wieczoru z Wampirem na pewno też mają sporo wspólnego z prawdziwym obliczem dziennikarza. I nie pozbawiają złudzeń: na życie Tomka wpływ mieli zarówno rodzice (nadopiekuńcza matka, zdystansowany ojciec i jego przerażające obrazy), sposób wychowania (jedynak), cechy osobowości jak i przeżycia oraz nawet tryb życia (dużo trudniej walczyć z depresją, gdy przesypia się poranki, podczas których nasłonecznienie jest przecież największe, nie zażywa się ruchu prawie w ogóle i jada non stop "u Chińczyka"). Jego ciągłe pragnienie miłości totalnej, romantycznej, po grób, skutecznie odstraszało kolejne partnerki. Które zresztą MUSIAŁY być takie, jak Tomek sobie wymarzył. Z kolei nie był to przecież typ faceta, za którym kobiety się uganiają i nawet w lekko laurkowatej książce Weissa parę razy trafimy na wyznania, które mówią wprost jak te kobiety go postrzegały - w przeważającej części jako dobrego kumpla, nawet przyjaciela, ale nie jako partnera.

Tomasz Beksiński na pewno był postacią wielowymiarową i trudną do zdefiniowania. Moim zdaniem żadna ze stron "konfliktu" nie pokazała jednak prawdy całkowitej. Każdy ma swoją. Oczywiście najbliżej źródła dotarł Wiesław Weiss, ale jeśli chce się zgłębić temat, warto zapoznać się także z innymi publikacjami na temat tego niebanalnego człowieka. Książka Weissa ma jednak kilka zalet - przede wszystkim jest najobszerniejszą biografią Tomka. Skupioną tylko na nim i prowadzącą nas przez całe jego życie. Dla fanów popkultury to także bardzo ciekawa podróż sentymentalna. Ciekawa i bardzo dobrze, stylowo napisana. Te kilkaset stron pochłania się naprawdę szybko. Jeśli czytelnik posiada sodpowiednią dawkę wrażliwości (tomkowe listy do kobiet, szczególnie te po rozstaniach, przemówią tylko do osób mających cokolwiek wspólnego z odczuwaniem emocji), rzecz pochłania się naprawdę szybko. Autor nie uniknął subiektywizmu, co w biografii nie powinno mieć miejsca, ale przecież znał bohatera osobiście...i może dlatego w tytule mówi o nim per Tomek, nie Tomasz. Dziecko, które nigdy nie dorosło? Pozostawiam do rozważenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz